czwartek, 14 lipca 2011

O(!) Statucie!

Statut. Z pozoru rzecz nudna i pokręcona jak top lista bałkańskiej muzyki pop. Wąż rozdziałów, paragrafów, artykułów, punktów i podpunktów, terminy zawite, „praca i płaca” i jak to w prawdziwej fabule grozy „załatwianie” uchwał, członków, biegnących terminów - dosłownie wszystkiego. Gdy człowiek zbliży się do tej regulaminowej Gorgony i ogarnie wzrokiem jej niebotyczne rozmiary, dołoży do tego stronice Prawa Spółdzielczego i przykładowe statuty, odruchowo cofnie się o krok i wyda okrzyk przerażenia, a przynajmniej posępne mruknięcie.

Dedlajn jednak na horyzoncie i żadnej drogi ucieczki, bo „skoro chcieliście i chciałyście, to macie...”. Więc gromadzi się ta grupa optymisto-realistów i optymisto-realistek i zabiera się do pracy, jak chłop, czy ewentualnie baba, do jedzenia ślimaka.

Czytają powoli jak żółw ociężale,
Niektóre osoby patrzą ospale,
Trudne są hasła w tym bagnie mozołu,
Wytrwale to jednak rozwieją pospołu,
I biegu przyspiesza, pracują chędogo,
Tłumaczą, myślą, dyskutują mnogo.

W pierwszym rozdziale sprawy ogólne,
Podstawy, miasto i obszary wspólne,
W drugim cele i przedmiot działalności,
Po co i na co, szalone ścisłości,
Trzeci rozpatrzy, co i kto może,
Praw i obowiązków kolejne rozdroże.

Czwarta część wskaże zasady współpracy,
Piąta wkłady do spółdzielczej tacy,
Szósta konkretnie o naszej robocie,
Siódma o stołkach i zapasach w błocie,
Gdzie Rada Nadzorcza i Zarząd Spółdzielni,
Takoż do rządzenia, jako i do kielni.

Ósmy rozdział o skromnym majątku,
Rzeczy niemożliwe w dziewiątym są wątku,
Dziesiąty na koniec, tylko jedno zdanie,
Dowiesz się jakie, kiedy spojrzysz na nie.

Tak to to, tak to to przejrzeliśmy i przejrzałyśmy wszystko. Wątpliwości i nieścisłości od groma. Nie był to jednak kres zmagań, lecz dopiero początek, bo święta trójca - a z występami gościnno-doradczymi nawet czwórca i piątnica (pozdrowienia dla Łomży) – musiała jeszcze raz zmierzyć się ze Statutem, bo literówek, błędów stylistycznych i nierówności płciowych nie ustrzegł się nawet sam KRS.

Na deser gąszcz kategorii Polskiej Klasyfikacji Działalności i tu ze śmiechu bić głową o ziemię można. Bo któż w poważnym spisie spodziewałby się hodowli krokodyli, emu, produkcji statków kosmicznych i zatrudniania wróżbitów? Na pewno ja.

Jeszcze tylko kosmetyka i strzeż się OWOPie naszego dziecięcia-monstrum, które wkrótce do Was przyprowadzimy!

5 komentarzy:

  1. Uśmiałem się po pachy. Kto by pomyślał, że zakładanie spółdzielni to taka fraszka, igraszka, zabawka blaszana... Widać, że cały czas, tak jak w pierwszym wpisie Ani "nie straszne nam straszydlaki"...

    OdpowiedzUsuń
  2. Erneście! Wieszczu i piewco nasz! Cóż za wariacje i improwizacje, poematy romantyczne, dramatyczne, fantastyczne i do "Lokomotywy" nawiązujące! Pięknie!!! Brawo, brawo!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję Wam z całej pary ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam z niecierpliwością na kolejne wierszyki. Przyjmujesz zamówienia? Ja bym coś chętnie o PUPie (głodnemu chleb na myśli) VS. EFS przeczytał, ale to może być trudne i może się nie obyć bez niecenzuralnych słów ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. Challenge accepted!
    Ale z racji tego, co napisałeś, prześlę na priv.

    OdpowiedzUsuń