Lubię, kiedy mój dzień jest aktywny. Lepiej być w ruchu, bo ruch to życie, energia, a także praca, bez której nie byłoby rozwoju i świata, który znamy. Stanowi ona wartość bezcenną i świadczy o naszym człowieczeństwie, o tym kim jesteśmy.
Dla wielu osób pojęcie „praca” znaczy jednak tyle, co przykry obowiązek i wiąże się z poczuciem nudy, rutyny, niespełnienia, stresu i konieczności.
W dzisiejszych czasach, w gonitwie za zyskiem i drapieżnej bitwie z silną konkurencją o każdego, potencjalnego klienta, zapomina się o człowieku, który zdegradowany staje się tylko przedmiotem – środkiem, który ma przynosić dochód. W biznesie nie ma miejsca na sentymenty. Liczy się firma (twór właściwie wirtualny – coś, co kojarzone jest z przyciągającym uwagę, charakterystycznym znakiem graficznym –logiem), a nie ludzie - jej pracownicy. Doświadczyłam tego na własnej skórze. Jestem mamą pięciomiesięcznego chłopczyka. Niedawno skończył się mój urlop macierzyński. Nim to nastąpiło, moja nowa przełożona (kobieta, która najprawdopodobniej pewnego dnia również postanowi być matką) oznajmiła, że na moje miejsce zatrudniła już dwie inne osoby, a ja tym samym straciłam pracę i stałam się osobą bezrobotną. Nie liczyło się to, że byłam zawsze pracowita, kompetentna i lojalna, że mam spore doświadczenie i wcześniej pełniłam wiele odpowiedzialnych funkcji. Nie opłacało się na mnie czekać, bo przecież czas to pieniądz.
Spółdzielnia, którą pragniemy wspólnie zbudować, dzięki specyficznej formule, która zakłada, że wszyscy jesteśmy tak samo ważni, może stać się gwarantem naszego bezpieczeństwa i pozwoli uniknąć wielu przykrych, podobnych do moich, sytuacji i zawodów. To prawda, że rynek jest drapieżny, a sukces wymaga wielu wyrzeczeń i poświęceń, ale ważne, aby zawsze pamiętać o tym, że to pieniądz jest dla człowieka, a nie człowiek dla pieniądza. Wszyscy obserwujemy niestety odwrócenie tego porządku, przez co czujemy się nieistotni, wciąż pomijani.
Inicjatywy, podobne do tej, wpisujące się w dziedzinę ekonomii społecznej, dają możliwość zarobku i poczucie, że jest się kimś ważnym, znaczącym, właściwie niezastąpionym. Jeśli powstanie nasza spółdzielnia i uda się faktycznie pogodzić wartości etyczne, które reprezentujemy z umiejętnościami ekonomicznymi, to będzie to świadectwem dla innych, że „można”.
W poniedziałek, jak co tydzień, prowadziłam zajęcia teatralne. Osoby należące do grupy teatralnej miały za zadanie ustawić się w różnych częściach sali, w dogodnych dla siebie pozycjach i śpiewać wciąż jeden dźwięk na wydłużonej spółgłosce „m”. Nasz chór nie wybrzmiał jednak ładnie, ani wyraziście, dopóki nasz kolega nie zaproponował ciekawego rozwiązania. Kiedy wszyscy razem zbiliśmy nasze ciała w jedną, ciasną gromadę, tworząc swojego rodzaju „embrion”, czy „kokon” i zaśpiewaliśmy dokładnie w ten sam sposób, co poprzednio, nagle nasze głosy zlały się w jeden, harmonijny, czysty dźwięk.
Podstawą jest więc bycie razem i słuchanie siebie nawzajem. Wtedy właśnie „można”. :)
Bardzo ładnie powiedziane.
OdpowiedzUsuńtak Aniu, tak, jak dobrze jest śpiewać jedno 'm' kiedy jest tylu śpiewaków!
OdpowiedzUsuńTak tęskniłem za "embrionem", a Wy go akurat robiliście pod moją nieobecność. :( Czekam na repetę!
OdpowiedzUsuń