niedziela, 14 sierpnia 2011

Czarne dziury, Wszechświat i cała reszta

Autor/Autorka wie. Przynajmniej niektórzy z nich, to jedni z nielicznych ludzi na Ziemi, którzy wiedzą. Wiedzą, że tak naprawdę jesteśmy sami i nie ma nikogo innego oprócz „ja”, kto by wypełnił pustkę, tę czarną dziurę, która zżera nas od środka do dnia, gdy powoli lub gwałtownie znikniemy. Dlatego właśnie siadają przed pustą kartką w zamkniętym pomieszczeniu, które dla niektórych może wydawać się piekłem. Siadają i powoli, metodycznie, a czasami ekstatycznie i dziko - jak na niektórych demiurgów przystało - wypluwają z siebie świat.

To trochę tak jak z teorią Wielkiego Wybuchu i czarnymi dziurami. Nikt tak naprawdę nie wie, czy Wszechświat był u swego zarania malutką, skondensowaną poza granice naszej świadomości przestrzenią otoczoną horyzontem zdarzeń, czy działo się to w jakiś inny, nikomu nieznany sposób. Jedno jest pewne. W ramach naszego dobrze z pozoru oswojonego Wszechświata, na który spoglądamy od wewnątrz, również tworzą się lżejsze lub cięższe czarne dziury. Zakładając, że rzeczywistość może być serią ustawionych naprzeciw siebie i odbijających się w sobie w nieskończoność różnej wielkości luster, możemy powiedzieć, że każde z tych kolejnych odbić jest jakąś wariacją bądź wiernym odbiciem dowolnie wybranego elementu znanego nam świata - w tym nas samych. W świetle tej wielce wątpliwej i naciąganej dla wielu teorii każdy z nas ma w sobie setki galaktyk i własne czarne dziury; mniej lub bardziej widoczne. A każda z nich ma swój własny horyzont zdarzeń, po którego przekroczeniu możemy zacząć zapadać się w siebie. Jeżeli dziura jest wystarczająco duża to może się okazać, że będzie w stanie pochłonąć także inne gwiazdy, światy, całe galaktyki, które znajdą się przypadkiem w pobliżu. Autor/Autorka zdaje sobie sprawę z tych zależności. Nie zawsze w pełni świadomie, ale nie jest to konieczny warunek aktu stworzenia. Towarzyszy temu, co prawda, pewna doza bezwzględności, ale bez niej nie byłoby też nigdy niczego. Nie byłoby tego tekstu, który czytacie, ani tego człowieka, który go z siebie wypluł.

Umiejętność Autora/Autorki polega na tym, że zaczyna produkować, gdy wchłonie już odpowiednią ilość materii z zewnątrz; te wszystkie niewinne gwiazdy i planety, całe życiorysy i powtarzające się od wieków narracje. Bierze od różnych ludzi z całym dobrodziejstwem inwentarza fragmenty ich prywatnych światów i zaczyna się tym dzielić, gdy skomponuje już z tego jakąś całość we wnętrzu swojej prywatnej osobliwości. Wtedy w mniej lub bardziej odpowiednim, ale zawsze nieuniknionym momencie następuje Wielki Wybuch i choć czasami pozostaje niezauważony to prędzej czy później wydaje jakieś owoce nawet, jeśli sam Autor/Autorka nie zdaje sobie już z tego sprawy. Gdy nowy Wszechświat się nieco zestarzeje to w jego ramach, w miejscu ginących gwiazd powstają kolejne czarne dziury pożerające materię i światło. Cykl zaczyna się od nowa. Jeżeli zdarzy Ci się znaleźć odpowiednio blisko horyzontu zdarzeń to znajdziesz się po drugiej stronie i może nawet przeżyjesz to doświadczenie. Tylko, co tam jest? Może zostawmy te dywagacje na inną godzinę i dzień zanim wpadniemy do kolejnego basenu mętnych dygresji.

Autor zbiorowy to w tym przypadku pewna grupa inicjatywna, z którą czytelnicy niniejszego bloga zdążyli się już zapewne zapoznać. A jej/jego opus magnum? Poczekamy, zobaczymy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz