sobota, 20 sierpnia 2011

Nieznośna ciężkość patosu

Spółdzielnia socjalna na etapie grupy inicjatywnej to bardzo eteryczny twór. „Eter” to według pewnego bardzo przydatnego słownika: „wypełniający Wszechświat ośrodek, będący nośnikiem fal elektromagnetycznych” (w ujęciu filozoficznym). Etymologicznie wiąże się z „czystym powietrzem, niebem, a więc mieszkaniem bogów, w końcu zasadą bytu, czyli tym samym źródłem życia, a inaczej piątym żywiołem”. Hmmmm… Staramy się być skromni. Gdy słyszymy takie słowa jak „zasada bytu” to szybko orientujemy się, że jesteśmy o krok od patosu, prawda?

Czasami wkrada się on wbrew naszej woli do rozmyślań o przyszłej spółdzielni. Zazwyczaj przymykamy na to oko i pozwalamy mu ogrzać się chwilkę przy kominku w letnie wieczory (coraz bardziej lodowate ostatnimi czasy). Doświadczenie nauczyło nas, że jak tylko posiedzi już chwilkę to zaczyna śpiewać Międzynarodówkę. Na początku cicho, później coraz głośniej i żwawiej jak ktoś tylko poczęstuje go alkoholem. Twierdzi, że lubi samogon 70-cio procentowy, ale jak się już napije to nagle, niespodziewanie okazuje się, że wcale nie gardzi przedrewolucyjnymi rocznikami Château Margaux.

Z czasem rozpoczyna agitację wśród ludzi na mieście, poczynając od sprzątaczy, a kończąc na kucharzach, radnych, turystach i innych zbłąkanych wędrowcach. Gdy tylko dorwie się do prasy, to drukuje ulotki w piwnicach. W końcu zaczyna domagać się od miasta Pałacu Tryllingów dla nowopowstałego komitetu partyjnego i zbiera ołowiane żołnierzyki pozostawiane gdzieś po kątach w różnych pokojach na przestrzeni wielu lat, aby w końcu wzniecić rewolucję i najlepiej spopielić cały dotychczasowy porządek, aby w jego miejscu postawić kolejną fabrykę z trocin.

Patos to ktoś całkiem zabawny, ale równie irytujący także zazwyczaj, jak już się nieco ogrzeje, napije i napełni skurczony żołądek to w wyniku powodowanej przez niego prędzej czy później burdy musimy wywalić delikwenta na zbity pysk… Tyle w kwestii zdrowo rozumianej gościnności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz